02 lutego 2013

HISTORIA TRZYNASTA Komedia: Idzie Zbyś przez wieś

Dla mnie jako Commi w tym momencie krótkie historie w pewnym sensie nie istnieją. Nie wiem nawet, czy to źle, czy nie. Po prostu cały swój 'wolny' czas jeśli już to poświęcam historii Oliwii i Łukasza albo nowemu projektowi. Jednak nie porzuciłam współpracy z Panną A i P. Po ostatniej szalonej historii przyszedł czas na Zbigniewa 'Rolnika' Bartmana. Ale jak zwykle zastrzegam, że nie chciałyśmy nikogo urazić. A szczególnie w przedostatnim akapicie. (Wybaczcie moje wiejskie poczucie humoru). A więc bawcie się równie dobrze, jak my gdy to tworzyłyśmy! :)
A i polecam odtworzyć piosenkę w trakcie czytania, niesamowicie wprowadza w klimat.xD

HISTORIA TRZYNASTA (KOMEDIA)
  Idzie Zbyś przez wieś
 
Historia, którą przeczytacie wydarzyła się pewnego lata, które nie zapowiadało  się szczególnie. Nikt nie spodziewał się tego, co miało się wydarzyć. Być może ta opowieść powinna zacząć się od: "Za siedmioma górami, za siedmioma  lasami", ale wydarzyła się na naszej polskiej, pięknej wsi, gdzie życie pewnego bożyszcza polskich nastolatek zmieniło bieg o sto osiemdziesiąt stopni.  Było piękne upalne lato. Wysoki mężczyzna we flanelowej koszuli w kratę, uroczych gumiaczkach i z widłami w rękach szedł właśnie na swoje pole. Na tym właśnie polu znajdowało się siano, które musiał doprowadzić do porządku. Zbigniew, bo tak miał właśnie na imię rolnik, w wolnych chwilach zajmował się polem, które umieszczone było w pewnej wsi, która była dla wszystkich zagadką, bo nikt nie wiedział, jak się nazywa.
        Był też kolejny problem. Sam zainteresowany nie miał zielonego pojęcia, jak się nazywa. Od rodziny, u której teraz mieszkał, dowiedział się, że został zaatakowany przez stado piszczących dziewczyn, ale oni nie mieli zielonego pojęcia, czemu on uciekał przed tyloma dziewczynami. I tak właśnie życie Zbigniewa zmieniło się diametralnie. Wstawał codziennie rano, aby wydoić krowę, nakarmić kury, a następnie wsiąść na traktor i udać się na pobliski jarmark, gdzie sprzedawał jajka. Zbysiu na własnej skórze mógł się przekonać, że życie na wsi nie jest usłane różami. Był zmuszany do ciężkiej pracy, a najgorsze było to, że nikt mu za to nie płacił. Życie przestało mieć dla niego sens.
        Wszystko zmieniło się pewnego lipcowego ranka, kiedy to podczas pasienia krowy ujrzał uroczą dziewkę, która pilnowała kozy swoich rodziców. Piękne blond włosy o odcieniu platyny miała zaplecione w długiego warkocza, który kończył się tuż przy jej różowym gumiaku. Zbigniew widział tylko jej plecy, ale był przekonany, że to najpiękniejsza dziewczyna pod słońcem, na dodatek bardzo mu przypominała kogoś, kogo już niejednokrotnie widział. Liczył, że dzięki niej coś mu się przypomni, jakiś minimalny przebłysk przeszłości. Bo przecież on nie mógł od zawsze paść krów! Czuł, że stworzony jest do wyższych celów.
        Nie przejmując się stadem pasących się kobył, ruszył w stronę wiejskiej dziewczyny. Zmierzał w stronę blondynki, w duchu dziękując Bogu, że postawił ją na jego drodze. Miał nadzieję, że nie będzie czuł się taki samotny wśród mieszkańców wsi, do których kompletnie nie pasował. Teraz nie znał innego życia niż to, które teraz wiódł, ale wiedział, że to nie jest to, w czym czuł się najlepiej. Nie do końca pojął obsługę grabi czy taczki, dlatego niejednokrotnie narażał się na urazy. Czasem miał dość tego wszystkiego i miał ochotę rzucić się z dachu stodoły, bynajmniej nie na siano. Ujrzenie dziewki tchnęło w niego nową nadzieję na to, że być może jego los się jeszcze odmieni. Gumiaki, które miał na nogach, były trochę za małe, dlatego jego chód wyglądał dość dziwnie. Gospodarz, u którego się zatrzymał, powiedział, że takich dużych rozmiarów nie produkują, bo normalni ludzie nie mają takich wielkich stóp jak on. Nie miał więc wyjścia i musiał chodzić w tych, które dostał. Tak bardzo zapatrzył się na dziewczynę, że zupełnie nie spostrzegł, iż potknął się o wystający z ziemi konar drzewa i wylądował twarzą w gnoju.
- O jezusicku! - krzyknęła dziewka na widok bruneta leżącego w gnojówie. - Nic ci się nie stało?
- A jak myślisz? - spytał z sarkazmem i zaczął ''otrzepywać'' się z pachnącego niczym woda kolońska gnoju. Już chciał wydrzeć się na dziewoję, która śmiała się z niego, ale kiedy spojrzał w jej paczadła, utonął prawie tak samo jak Titanic. Postanowił się otrząsnąć i zacząć bajerować nieznaną dziewoję. – Cześć, jestem Zbysław - powiedział rolnik i ucałował dziewczynę w rękę.
 - A witojcie, witojcie! - wydarła się dziewczyna, tak głośno, że wróbelki, które siedziały na jabłoni, uciekły hen daleko.
- Zdradzisz mi swoje imię, piękna dziewko?
- Co mówisz?! Ja nic nie słyszę, bo krowy muczą!
- Umówisz się ze mną?
- Nie, nie zrobię z tobą masła!
 Na pobliskiej polanie było tak głośno, że nieznajoma dziewka nie słyszała tego, co rolnik do niej mówi. On mówił coś innego, a ona interpretowała to zupełnie inaczej. Mężczyzna powoli tracił nadzieję, że dziewka okaże się tą jedyną. A już myślał, że w pobliskich wsiach będą mówić o tym, jaka piękna z nich para, że na stronie rolnik.pl pojawią się ich zdjęcia, jak wspólnie pilnują krów i młynkują razem zboże. Wszystko powoli pryskało jak bańka mydlana. Ale nadzieja umiera ostatnia. W pewnym momencie Zbigniew usłyszał za plecami straszny hałas, instynktownie padł w gnojówkę, pociągając za sobą dziewczynę. Po paru sekundach w miejscu, w którym przed chwilą stali, widać było tylko ślady ogromnego, wściekłego byka.
- Ty... - wydukała wieśniaczka. - Uratowałeś mnie - stwierdziła, a jej oczy zaszły łzami.
- To czysta przyjemność - odpowiedział Zbigniew. Czysta? Błagam, czy ten człowiek nie ma za grosz wyczucia tego, co mówi? A podczas wywiadów wydaje się całkiem mądry. Widzicie właśnie, co robi z ludźmi telewizja! Nigdy jej nie wierzcie, a już na pewno nie wtedy, gdy siatkówkę pokazuje polska telewizja publiczna.
- W ramach rekompensaty. Chciałabym cię zaprosić na kwaśne mleko i chleb ze smalcem - powiedziała blondynka, która nadal była pod wrażeniem bohaterskiego czynu nowo poznanego mężczyzny.
- Oj, nie wiem, nie wiem - zaczął przekomarzać się brunet.
- Nie daj się prosić - blondyna zrobiła maślane oczka i posłała Zbyszkowi swój uśmiech numer trzydzieści siedem.
- Dobrze, ale następnym razem ja ciebie zaproszę na chleb ze śmietaną i cukrem.
       Szli w ciszy. W sumie niezupełnej ciszy, gdyż blondynka pod nosem śpiewała znaną wiejską piosenkę pt. „Szła dzieweczka do laseczka”. Brunet był pod wrażeniem jej jakże melodyjnego głosu. Był zachwycony wiejską dziewką. Nie dość, że miała długie, zgrabne nogi, to jeszcze piękny, melodyjny głos. Zbysław pod wpływem śpiewu dziewczyny sam zaczął śpiewać. Jednak on postanowił zanucić inną wiejską, biesiadną piosenkę. Brunet postanowił zaśpiewać „Hej sokoły”. Szedł tak z wiejską dziewką, przez pola, góry, lasy doły, śpiewając sobie wesoło. Jednak, jak mówi jedna piosenka, nic nie może wiecznie trwać. Zbysław od kilku chwil miał dziwne przeczucie, że coś się stanie. Coś złego.
Nagle, gdzieś w oddali, usłyszał dziwne odgłosy, które coś mu przypominały, jednakże w tamtym momencie nie mógł sobie przypomnieć, skąd je zna. Dał dziewczynie znak, żeby na moment umilkła i przestała nucić hity z tutejszej, wiejskiej dyskoteki, na którą zjeżdżali się kawalerowie ze wszystkich okolicznych wiosek. Dotarły do niego słuchy, że jest we wsi pewna dziewczyna, za którą wszyscy faceci z najbliższej okolicy szaleją, teraz już wiedział, że tą piękną niewiastą jest jego jasnowłosa towarzyszka. Słyszał wiele opowieści o tym, co trzeba zrobić, by zdobyć jej względy, tymczasem on wygłupił się z tym upadkiem twarzą w gnój. Dziwił się, że ona chce jeszcze z nim rozmawiać, ale może wcale nie była taka, za jaką ją wszyscy mieli we wsi? Wracając jednak do sytuacji, w której teraz się znaleźli, dziewczyna umilkła. Zbyszek próbował nasłuchiwać odgłosów, które z każdą chwilą przybierały na sile. Nagle jasnym stało się, że coś zbliża się w ich kierunku. Odgłos ciężkich kroków zdawał się być coraz głośniejszy. Dziewczyna zaczęła krzyczeć ze strachu, gdy z lasu wyszedł wielki byk, który patrzył na nich złowrogo.
- To najbardziej dziki byk w całej wsi! - ryknęła, prawie blada ze strachu. Tymczasem rolnik poczuł przypływ adrenaliny. Widząc strach, jaki zawładnął jego towarzyszką, postanowił pokazać się z nieco lepszej strony i stanąć oko w oko z bykiem, który zaszedł im drogę.
         Chyba mało interesuje was, co działo się dalej z bykiem i Zbigniewem, bo przecież równie istotne jest to, co działo się w Spale. A tam trwały gorączkowe poszukiwania zaginionego atakującego, robiono wszystko, żeby informacja o jego zniknięciu nie wyszła na jaw. To byłby kolejny skandal na koncie PZPS-u, a aż tyle w jednym roku nie może się zdarzać. Zresztą, co mieli powiedzieć? Że porwało go UFO? NASA? Albo Brazylijczycy, którzy przestraszyli się jego „atomowych” ataków i zagrywek posyłanych z prędkością światła? Biegali po lesie, szukając jakichkolwiek poszlak, ale nie znaleźli nic. Gdy zrezygnowani stanęli na skraju lasu, zobaczyli wielkie pola rolników, by chwilę potem usłyszeć ryk dzikiego byka i goniącego za nim z widłami wyrośniętego bruneta w wiejskim stroju. Tak, to był Zbigniew Bartman, a byk uciekał przed nim jak przed jakąś godzillą, jednocześnie biegnąc prosto na grupę reprezentantów Polski.
Dziki, tak dokładnie te Dziki, które za kilka godzin miały spotkać się z Brazylią, postanowiły pomóc swojemu koledze. Przecież nie mogli zostawić Zbysława na pastwę losu. Nawet jeśli ktoś za nim nie przepadał, to nie mógł pozwolić na to, aby Zbysiu zginął na wiejskiej polanie zgładzony przez byka. Co to, to nie.
- Lecimy! - krzyknął Uszaty i zaczął biec w stronę Zbysia, który właśnie walczył ze wściekłym bykiem.
- Tak, Uszaty leć na swoich uszach - zakomunikował Cichy i zaczął turlać się po ziemi ze śmiechu.
- Chłopaki, czy wy widzicie to, co ja? - spytał się Igła.
Panowie spojrzeli w stronę byka i dostali nagłego olśnienia. Twarz byka przypominała im mocno wkurwionego Bernando Rezdendę. Ten sam wyraz twarzy. Ta sama złość. Wyglądał dokładnie tak samo jak w momencie, kiedy krzyczy na swoje Kanary po nieudanej akcji. Nagle stało się coś niespodziewanego. Nad głową byka pojawiły się żółte kanarki, które skutecznie uniemożliwiały walkę Zbysia ze złym bykiem. Teraz to było już pewne! Zbysław sobie sam nie poradzi. Panowie pędem ruszyli do swojego kolegi, przecież nie mogli zostawić go samego. Zresztą, jakby to wyglądało, gdyby kanary pokonały Zbysia?  Wiejska dziewka też starała się pomóc, ale na nic zdało się wymachiwanie jej długimi warkoczami. Dziewoja nie miała szans z kanarkami i wściekłym bykiem.
Cała batalia na wiejskiej polanie była tak samo wyrówna jak inne spotkania tych dwóch zwaśnionych reprezentacji. Nagle kanarek z numerem jeden na grzbiecie zaczął rzucać swoim kolegom z kanarkowej drużyny czekoladę. Czyżby czekolada miała magiczne moce?
Wyglądało na to, że nasze dziki nie do końca dają sobie radę ze stadem rozwścieczonych kanarków, które dodatkowo z czekolady uczyniły główną broń. I być może panowie polegliby wręcz z kretesem, a Zbyszek przepadł na dobre, gdyby nie to, że ktoś wpadł na genialny pomysł. Sam Bartosz Uszaty krzyknął, by ktoś dał Zbyszkowi Red Bulla, czyli jego napój bogów, po którym zawsze wstępowały w niego siły. Nie mieli zbyt wiele czasu, gdyż przeciwnicy naciskali na nich coraz mocniej, wierzyli jednak, że boski napój przywróci chłopu dawne siły. Gdy Zbysław złapał puszkę i szybko wypił jej zawartość, wszyscy czekali z zapartym tchem na to, co wydarzy się dalej. Nerwowe oczekiwanie na to, co nastąpi. Wtem na niebie pojawiła się srebrna łuna, która padała wprost na głównego bohatera tej historii. Z ust Zbyszka wydobył się głośny, przeraźliwy wrzask, niczym ziewnięcie lwa, a zaraz po tym łuna zniknęła, a Bartman wreszcie wyglądał jak Bartman, którego znali wszyscy zgromadzeni. Gdy tylko zobaczył, że byk przypomina Rezende, stało się jasne, że odzyskał pamięć i już doskonale wie, kim jest. Zagrzewając swoich kolegów do boju, ruszyli na starcie z odwiecznym przeciwnikiem...
Zanim jednak walka rozgorzała na dobre, chłopcy postanowili odśpiewać hymn, ale nie, nie był to hymn Polski, tym razem zaśpiewali to, co zawsze chcieli zaśpiewać przed ważnym pojedynkiem, czyli hit zespołu Weekend – „Ona tańczy dla mnie”. O dziwo, nawet Opona i Kran śpiewali tę wzywającą do boju pieśń! Chwilę potem rozpoczęła się decydująca bitwa, na śmierć i życie. Za okopy odpowiedzialni byli spece od obrony, czyli Nitka, Pudliszki, Rękawiczki i Locha. Taktycznym przeprowadzeniem szturmu zajął się Opona i Wymiot. Najsilniejsze ataki padały z rąk Kranu i Barmana, czasami dołączał się do nich Wegetarianin. Nalotem z powietrza zajęli się Krzew, Głośny i Sierp. To wszystko, po zaciętej walce, dało im upragnione zwycięstwo. Byk padł nieżywy na trawę, a kanarki pobiegły utopić się w stawie. Ten obrzydliwy widok zastąpiło zaraz stado wiejskich dziewoi, które machały pomponami zrobionymi z siana.
- Ej, stary, gdzie Anastasi? – ktoś zwrócił się do Bartmana.
- Co? Jaki Anastasi? – pytał nieprzytomnie Zbigniew.
- Anastasi cię woła! Za piętnaście minut trening! – oznajmił Ruciak, a Zbigniew dopiero teraz otworzył oczy.
- Trening? Jaki trening?
- Co ty taki nieprzytomny? Sny erotyczne miałeś czy co?
- O, stary, dużo gorzej, dużo gorzej.
                A wy? Wierzycie w sprawczą moc snów? Kto wie, może kiedyś i ten, nieco pomylony sen Zbigniewa Bartmana znajdzie swoje miejsce w rzeczywistości. W tym świecie wszystko jest możliwe.

_________________________ 

Panna A: Witajcie moje drogie. Prezentujemy Wam kolejną odsłonę czegoś nienormalnego. Ale jak szaleć, to szaleć. Pamiętajcie, że my nie chcemy nikogo tutaj obrażać, nic z tych rzeczy. Kiedy coś kolejnego powstanie? Nie mam pojęcia. Przed oczami mam tylko stos swoich notatek i nic więcej. Sesja to zło. Dziękuje dziewczynom za kolejną bardzo udaną współpracę. Liczę na kolejną. Mam tez nadzieję, że nie mają dość już mojego chorego poczucia humoru. Wracam na swoją emeryturkę. Trzymajcie się ciepło. I do napisania.
P.: Powstrzymam się dziś od komentarza, gdyż moja głowa nie jest w stanie znieść nadmiaru emocji. Pani z Zaksy, obok której siedziałam na meczu, prawie doprowadziła mnie do szału, a po tym, jak zobaczyłam Bartmana w jury Miss Polonia, ręce mi opadły. Niech podsumowaniem będzie komentarz "On jeszcze gra czy już tylko wygląda?", na który Commi odpowiedziała, bardzo słusznie zresztą, "ani to, ani to"
i tyle, nic więcej nie mam do dodania.

Commi:  Co ja mam Wam jeszcze powiedzieć? Że w ciągu jednego sezonu zmieniłam diametralnie nastawienie do Zbigniewa Bartmana? Owszem. A następny, jeśli w ogóle, to pewnie nasz amator rosyjskich metod leczenia, czyli Bartosz K., który w ostatnim czasie często pojawia się w tym, co piszę i nawet sprawiam, że ludzie go lubią.xD A z taką "normalną" krótką to kiedyś na pewno wpadnę, ale kiedy to Wam nie powiem.
Pozdrawiamy, Commi, P. i Panna A.

EDIT: Cóż, jako że niewiele osób rozumie moje poczucie humoru, już spieszę z objaśnieniami co do pseudonimów. Powstawały one drogą skojarzeń, które nie dla wszystkich muszą być oczywiste.xD
Opona -  Paweł "Guma" Zagumny 
Kran - Bartosz Kurek
Nitka - Krzysztof "Igła" Ignaczak
Pudliszki - Michał "Winiar(y)" Winiarski
Rękawiczki - Michał "Rękawki" Ruciak
Locha - Michał "Dzik" Kubiak
Wymiot - Łukasz Żygadło
Barman - Zbigniew Bartman
Wegeterianin - Jakub Jarosz
Krzew - Marcin "Drzewo" Możdżonek    
Głośny - Piotr "Cichy" Nowakowski
Sierp - Grzegorz "Kosa" Kosok

21 komentarzy:

  1. Chyba nic konstruktywnego nie napiszę :D Mistrzostwo! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteście genialne :) To poprawie humor bardziej niż stos najlepszych filmów komediowych. Wyobrażenie sobie Bartmana ganiającego z widłami i niemal płakałam ze śmiechu ;> Gratuluję pomysłu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bartmanowi by się przydała taka zmiana środowiska bo mu się w tym sezonie w mózgu poprzestawiało na całego i doszczętnie. Mógłby na tej wsi wieczność zostać pasać krowy i uganiać się za nimi, dziewkami i Bogu winnym bykom wcale bym za nim nie tęskniła bo go w ostatni czasie nie poznaje.
    Dziewczyny jesteście genialne, a ja ten humor chwytam i chłonę jak gąbka :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że nieźle się ubawiłam :D Co jak co,ale w takiej roli to akurat Bartman mi pasuje :D Macie niezłą fantazję,ale to jest zdecydowanie na plus! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. JA pierdziele, leżę ze śmiechu. Jaki romantyzm, Bartman wrzeszczy czy dziewczyna się nim umówi a tu krowy buczą. Haha :) Świetna komedia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahaha. Chciałabym zobaczyć Bartmana w roli rolnika...
    Już czytając tytuł zaczęłam się śmiać, bo wyobraziłam sobie naszego Zbysia w gumiakach i stroju rolnika. Wyglądałby przekomicznie! :> Widzę poza tym w komentarzach dziewczyn, że wysłałyby Bartmana na wioskę, żeby mu się we łbie poukładało. :) Więc wyślijcie go do mojej wioski! Tu by miał szkołę życia.... :p A wracając do opowiadania, to ten przedostatni rozdział jest GENIALNY! Okazuje magiczną moc Red Bulla. haha
    Dziewczyny, uwielbiam Was! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak całkiem pana Bartmana lubiłam, tak w przeciągu jednego sezonu zmieniłam swoje zdanie o nim...
    Rolnicza opowieść jest jeszcze lepsza niż ta o Zatorku! :D Zbyś idealnie mi tutaj pasje, a wszelkie pseudonimy są po prostu genialne xD Nie umiem nawet napisać tutaj nic odpowiedniego... :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejne komedie ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Kto wie, może Bartman by się dobrze odnalazł w wiejskim środowisku? Tego nie wie nikt :D Widzę Red Bull w grze xD Popłakałam się ze śmiechu, a najwspanialsze są nowe pseudonimy chłopaków. Spadłam z krzesła, jak je przeczytałam. :D Praca the best! Czekam na kolejny ciekawy wytwór wyobraźni autorek. : )
    Pozdrawiam, Milka

    OdpowiedzUsuń
  9. GENIALNE, po prostu GENIALNE. Padłam, macie wyobraźnię, oj macie ;DD Ubawiłam się totalnie ;)
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  10. Leżę właśnie pod stołem, dosłownie, z telefonem w dłoni, i chyba za szybko się nie podniosę! :D Taka komedia idealnie oddziałuje na mój mózg, który Zbysiu przemęcza swoim gwiazdorzeniem. Czy tylko ja mam takie wrażenie, że taka sytuacja jak tutaj dzieje się naprawdę, że Bartmanowi odpierdoliło na ćwierćwiecze i nie wie, kim tak naprawdę jest? Cóż, dobrze, że na żywo nie zapierdala w gumiakach i widłami w ręku. Chociaż z drugiej strony chciałabym zobaczyć, jak tak buźką ląduje w gnoju. :D
    Pozdrawiam Asieńkę dziewkę i walkę siatkarzy z bykiem i kanarkami! :P

    OdpowiedzUsuń
  11. CO WY ĆPIECIE?! XD Taaa, Zbynio koneser kanapek powinien wybrać się na wieś, podoi krówki, da świnkom jeść gnój wywiezie... :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Zryte główki macie ale i tak was kocham!! :* tak to chyba się jeszcze nie śmiałam czytając cokolwiek :D boskie i tyle. Zibi "rolnik" Bartman forever!!

    OdpowiedzUsuń
  13. O kurdę! :D to jest rewelacyjne! hahahaha :D Chcę więcej!!! :D
    [ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  14. Wy jesteście genialne! Co Wy bierzecie dziewczyny?;D Bartman w tym gnoju normalnie mnie powalił na kolana:D ja chce więcej i życzę dużo, dużo weny i równie zarembistych pomysłów;D

    OdpowiedzUsuń
  15. Padłam przy Zbyszku w gumiakach, przy widłach jeszcze miałam siłę do życia i wiarę w ludzi, ale dalej to już nie mogłam;D
    To się właśnie nazywa, że mózg rozjebany:D

    OdpowiedzUsuń
  16. Leżę i płaczę ze śmiechu. Zbigniew Rolnik? Mistrzostwo i tyle! ;)
    No właśnie, ja się bym bardziej ucieszyła, słysząc, że ma formę, a nie, że wystąpi w finale 'Miss Polonia'...

    OdpowiedzUsuń
  17. Mój mózg...
    Leżę i wstać nie mogę, to jest istny majstersztyk, byleby więcej takich.

    OdpowiedzUsuń
  18. Że tak powiem brzydko: mózg roz*ebany!!! Genialne!!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. Hahaha nie wyrabiam! :D Jesteście świetne xD

    OdpowiedzUsuń
  20. O rajuśku! Genialne, mega genialne :D Wyobraziła sobie naszego Zbysia w gumiakach z widłami w ręce i mało z krzesła nie spadłam... Mistrzostwo świata po prostu, co tu dużo mówić :)

    OdpowiedzUsuń