11 stycznia 2013

Peccata capitalia; acedia

Peccata capitalia
Acedia*
MUZYKA
                    Gdy już wszystkie drogi okazały się prowadzić donikąd, gdy już wszyscy ludzie stracili nasz szacunek, gdy już sami sobie nie ufamy, gdy życie przestaje mieć sens, wtedy pojawia się obojętność i lenistwo.
***
- Będzie żyła – wydusił w końcu lekarz, a im obu spadł kamień z serca. Gniew zastąpiła ulga.
                    Siedział przy jej łóżku trzecią godzinę i cierpliwie czekał, aż otworzy swoje piękne lazurowe oczy. Czekał, aż się uśmiechnie, aż spojrzy na niego z tą niepojętą dobrocią w oczach. Trzymał jej dłoń w swojej, o mało nie zasypiając. Ocknął się jednak, gdy poczuł delikatny ruch. Spojrzał na nią, a ona w końcu podniosła leniwie powieki, lecz się nie uśmiechnęła.
- Mel, Mel, Mel – szeptał czule i z niedowierzaniem. – Co ty chciałaś najlepszego zrobić?
- Michał, ja…
- Nic nie mów – szepnął i pocałował ją w dłoń. – Wszystko się ułoży – zapewniał.
- Nic się nie ułoży – stwierdziła oschle i wyszarpała swoją dłoń z jego ucisku. - Amelia, spróbujmy jeszcze raz – zaproponował.
- Nie, Misiek. Nie możemy spróbować jeszcze raz – odpowiedziała i odwróciła twarz, nie chcąc, żeby oglądał jej łzy.
- Ale dlaczego? – zapytał bez nadziei w głosie.
- Michaś… Nie zasługuję na ciebie, nie jestem warta twojej miłości, nie chcę cię już krzywdzić, nie zasłużyłeś na to. Ja sama sobie nie ufam, nie mogę pozwolić na to, żeby ktoś inny mi zaufał.
- Ale… Przecież wszystko można wybaczyć, Mel, proszę, nie zostawiaj mnie.
- Tak będzie lepiej, dla nas, dla ciebie. Uwierz mi.
                    Nie próbował już na nią wpływać. Delikatnie musnął jej usta i wyszedł ze szpitala. Nic już nie miało sensu, niewypłakane łzy wyschły zanim się pojawiły, złość przerodziła się w bezradność, a miłość w obojętność.
                    Nic już nie było jak dawniej. Uśmiech już nie gościł na jej twarzy, pędzla już nie prowadziła tak zamaszyście, farby już nie były na każdej ścianie mieszkania, w kuchni nie walały się stosy szkiców, ale obrazy powstawały. Pełne niepokoju, szarości, niechęci, smutku i obojętności. Nic już nie miało większego sensu, tylko samotność, farby, pędzle oraz odbębnianie kolejnych graficznych zamówień. Ludzie mówili, że artyści tak mają. Ale to nieprawda, ona taka nie była, po prostu straciła sens swojego życia, a właściwie dobrowolnie się go pozbawiła. I tylko czasem w telewizorze zobaczyła znajomy uśmiech…
                    Siatkówka nie dawała już takiej samej radości, ale była pewnego rodzaju podtrzymywaczem istnienia. Żył od meczu do meczu, nie patrząc na świat wokół. Na początku wszystko przypominało mu o niej, z czasem jednak przeszedł nad tym do porządku dziennego i przestało mu to przeszkadzać.
- Michał, masz obrączki? – zapytał zdenerwowany Bartman na godzinę przed swoim ślubem.
- Zibi, spokojnie, wszystko jest na swoim miejscu – uśmiechnął się pokrzepiająco do przyjaciela.
- Dziękuję ci, nawet nie wiesz, ile znaczy dla mnie twoja obecność i to, że mi wybaczyłeś. Zobaczysz, za jakiś czas ty będziesz się tak stresował jak ja.
- Nie byłbym taki pewien – mruknął pod nosem.
- Ja wiem, że ci ciężko bez Amelii, ale może tak miało być?
- Nie wiem, jak miało być… Wiem, że czuję się okropnie, jakby ktoś mi wyrwał cząstkę serca.
- Może ktoś ci ją kiedyś odda.
- Coś mi się nie wydaje.
                    Ślub przyjaciela nie dawał mu tyle radości, ile powinien. Nie zazdrościł mu już, nie cierpiał z powodu jego szczęścia, nie czuł już nic. Ani radości, ani smutku, złości, bezradności czy strachu. Jego serce wypełniała przeraźliwa pustka. Pustka i obojętność. I tylko czasem na obrazie zobaczył znajomy podpis…

Omnia homini, dum vivit, speranda sunt**


*Lenistwo, obojętność duchowa
**Człowiek, póki żyje, wszystkiego powinien się spodziewać

____________________________

Non omnis moriar, moi drodzy, non omnis moriar. Przynajmniej żyję w takim przekonaniu, a Wy nie próbujecie zaprzeczać mojej wizji, w której moje pisanie ma sens. Nie mogłam zabić Amelii, stała mi się zbyt bliska, choć jej losy zajmowały mój umysł raptem dwa dni, to stała mi się bliższa niż na przykład Karolina. W każdej z bohaterek kryje się cząstka mnie, a Melka pojawiła się w naprawdę trudnej dla mnie sytuacji i jest do mnie cholernie podobna. Jednak wiecie, tutaj po prostu nie mogło być happy endu, najzwyczajniej w świecie nie pasował. Szczęśliwa miłość nie jest obojętna, a grzechów głównych nie zmienię. Poza tym ja należę do tych osób, które nie zbyt często karmią Was szczęśliwymi i słodkimi zakończeniami. Nie wiem, jak to będzie dalej z krótkimi. Melka powstała spontanicznie, a teraz nie ma już zupełnie nic. No, może oprócz jednej megahipersuper niespodzianki, ale na nią przyjdzie odpowiednia pora.:D Więc nie mówię żegnaj, a do zobaczenia w bliżej nieokreślonej przyszłości.:)
Podrawiam, Commi.

22 komentarze:

  1. Podobają mi się wszystkie Grzechy. Ale ten ostatni jest najbardziej wyjątkowy ze wszystkich. Dwa zdania wprawiły mnie we wszechogarniający smutek (aż sama napisałam niezbyt wesołą miniaturkę). Wiesz, że uwielbiam Twoje opowiadania, nieważne o kim są i z czym się wiążą. Twoje niezbyt szczęśliwe zakończenia najbardziej do mnie przemawiają. Przecież nie wszystko kończy się pozytywnie, a ukazywanie tego w opowiadaniu dodaje mu realizmu.
    Mam nadzieję, że bliżej nieokreślona przyszłość będzie bliżej niż dalej. ;>
    Pozdrawiam :*
    PS. Znów pewnie znajdą się jakieś "zawroty" czy coś tego pokroju, ale z bolącą główką nic nie umiem wymyślić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie happy-endem jest to, że jej nie uśmierciłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałam się takiej końcówki, szczerze myślałam, że będzie tutaj happy end, ale nie rozczarowałam się. Podobało mi się od pierwszego grzechu do ostatniego. Szkoda, że Kubiakowi się nie ułożyło, cieszę się natomiast szczęściem Zbysia, chociaż nie wyobrażam go sobie na ślubnym kobiercu. No cóż ta historia dała trochę do myślenia. Mam nadzieję, że już niedługo znów coś się tutaj pojawi tak świetnego jak każda z historii. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Troszkę mi smutno po tym opowiadaniu, ale to może przez to, że w moim życiu też nie dzieję się dobrze. Nie zawsze do opowiadania pasuje happy end, tu definitywnie nie pasował, wiem. Ale kto zabroni mieć nadzieję? Niemniej, podobało mi się strasznie! Do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To opowiadanie faktycznie nie mogło się skończyć szczęśliwie. To po prostu byłoby zbyt badziewne gdyby zakończyło się happy endem. To jest historia naprawdę głęboka, przemyślana, ciekawa. Zdecydowanie mi się podobała.
    Przyznam się szczerze, że sama rzadko kiedy zakańczam swoje opowiadania szczęśliwie. Chociaż czasami muszę ;p
    Pozdrawiam, Wynnie

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba nie muszę mówić, że te siedem części, każda w sobie, miały coś wspaniałego, życiowego, coś, co przyciągało?
    Wiesz, tak po cichu spodziewałam się nieszczęśliwego zakończenia. Chociaż z jednej strony jeszcze wierzyłam, że przeżyje, co dzięki Bogu się stało, że mu wybaczy i że znów będą razem. Hm, chyba to by było za szczęśliwe zakończenie, przynajmniej dla Amelii i Michała. Hm, może kiedyś los ich znów połączy, może kiedyś dziewczyna będzie w stanie znów spojrzeć na siebie w tych wcześniejszych odcieniach. Póki co, muszą żyć osobno, mimo iż wcale tego nie chcą.
    Żeby nie zejść na całkiem melancholijny tor, to przynajmniej cieszy mnie szczęście Zbyszka. Chociaż tym ślubem to mnie zaskoczyłaś, nie powiem. :P
    Będę czekać na kolejne historie, nawet wieczność. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz rację, to opowiadanie nie miało prawa skończyc się happy-endem, nie w tym przypadku. Michał wycierpiał zbyt wiele i dalej cierpi podobnie jak Amelia no ale cóż nie było im dane życ ze sobą wiecznie...

    Pozdrawiam;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Uff nie uśmierciłaś Amelii czyli kamień z serca spadł ;) Spodziewałam się nieco innej końcówki. Jednak spodziewałam się, że Michał wybaczy Zbyszkowi. No i Zbyszek w końcu wydoroślał ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak dobrze, że jednak Amelia żyje. Szkoda, że skończyło się tak, a nie inaczej. Miałam cichutką nadzieję, że jednak się ułoży wszystkim. Miło, że przyjaciele sobie wybaczyli. :) Jeszcze żeby w rzeczywistości nie pałali do siebie taką nienawiścią.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam jednak nadzieję, że oboje odnajdą się w tym,co dla nich najważniejsze. Jednak jak widać, Amelia się pogubiła..
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem czy to co napiszę nie będzie dziwne ale cholera czasami tak w życiu jest że człowiek świadomie dokonuje takiego wyboru jaki tutaj wybrała Amelia, wybrała że będzie cierpieć, bo przecież nadal go kochała, ale go odtrąciła, jego i jego miłość, także swoją własną. Nie wiem czasami chyba boimy się zwyczajnie konsekwencji jakie przychodzą gdy wiążemy się z drugą osobą. Wolimy żyć samym sobie choć cierpimy. Moja przyjaciółka mówi ze to jest objaw egoizmu, do tego destrukcyjnego egoizmu bo swoimi decyzjami sprawiamy ból nie tyle ukochanej osobie która w nas wierzyła, ale nam samym odtrącając miłość. Szkoda mi ich, na pocieszenie mogę napisać że takich ludzi jest mnóstwo i to jest ich świadomy wybór a nie zrządzenie losu.

    OdpowiedzUsuń
  12. A mi się takie zakończenie cholernie podoba. Bardzo mi się podoba. I mimo cierpienia Melki i Dzika, cieszę się, że tak to wszystko się skończyło. Dobra kochają się, zależy im na sobie, ale moim zdaniem za dużo rzeczy się wydarzyło, aby oni mogli wszystko poskładać do kupy i wrócić do normalnego życia.
    Zdrady nie da się zapomnieć taka jest prawda. Michał by pamiętał, że Amelia go zdradziła, a Amelia by gdzieś nadal w głowie Miała, że zdradziła Michała. Więc myslę, że naprawdę dobrze, że tak to wszystko się skończyło. Zresztą, ja też wychodzę z założenia, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi. A drugie moje założenie jest takie, że ja zdrady bym nigdy nie wybaczyła.
    Więc, mimo smutnego zakończenia ciesze się, że tak to się skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  13. No cóż... każde zakończenie jest dobre, jeśli niesie za sobą jakieś przesłanie. Czy rzeczywiście dla Michała i Amelii było za późno? Tak, jeśli dziewczyna nie ufała sama sobie... Ona dokonała tego wyboru i była wtedy w pełni świadoma... Może tak miało być, może im nie było pisane bycie razem. Amelia wybrała świadomie życie w samotności, cierpieniu i może będzie tego w przyszłości żałować, ale będzie miała czyste sumienie... Bo znowu nie skrzywdzi Michała, który po wszystkim się pozbiera. Potrzeba na to czasami tygodni, a nawet miesięcy czy lat, jednak ból minie... potem pojawi się pustka... a potem nie będzie już nic.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Takie zakończenie nawet pasuje. Amelia wybrała i cierpią niestety obydwoje, pierwszy raz będę optymistką, ale kiedyś się ułoży.

    OdpowiedzUsuń
  15. Co za ulga, że Mel przeżyła. Gdzieś w głębi miałam nadzieję na szczęśliwe zakończenie dla całej trójki... Dobrze, że Michał pogodził się ze Zbyszkiem. Wnioskuję, że on z kolei pogodził się z tą swoją dziewczyną?:) Szkoda, że Mel nie chciała dać szansy sobie i Michałowi, ale widać tak musiało być. Na pewno jakoś ułoży im się w życiu. Potrzeba czasu. Pozdrawiam :)
    http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeśli tak miało się to zakończyć... :D Cieszę się, że Mel przeżyła :) Jednak szkoda, że Michał i Amelia nie ułożyli sobie życia, bo z całej trójki, to oni byli najbardziej poszkodowani. Bartman ułożył sobie życie, a ta dwójka egzystowała, bo życiem bym tego nie nazwała. Jednak całkowicie się z Tobą zgadzam, że jeśli towarzyszą te wszystkie grzechy i obojętność nie uczyniły by tej pary szczęśliwą, a piętno zdrady towarzyszyło by im już zawsze i wkradało się gdzieś w podświadomość w niepewnych i niejasnych sytuacjach... Chcę jednak powiedzieć, że ta historia była rewelacyjna i baaardzo ubolewam nad tym, że dobiegła końca, jednak wierzę, że szybko zapełnisz tą pustkę jakąś nową, równie wspaniałą jak zawsze, historią :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejną, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wierzę, że to koniec.. Dziękuję za tę historię, bo była wspaniała. Z ogromnym zaciekawieniem czytałam każdą część. Cieszę się, że nie uśmierciłam Amelii. Do końca miałam nadzieję, że jeszcze się zejdą, ale widocznie tak miało być. Może to nawet lepiej. W życiu nie zawsze zdarzają się happy endy. No i dobrze, że Michał i Zbyszek w końcu się dogadali :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Wysoka temperatura i grypa niestety nie pozwalają mi na sklecenie jakiejś sensownej wypowiedzi i jedyne, co mogę powiedzieć, to dziękuję Ci, Commi za tą historię. Jak każda, ma w sobie głębokie przesłanie i daje dużo do myślenia. Cieszę się, że nie uśmierciłaś Melki i że Michał ze Zbyszkiem się pogodzili. Czekam na jakieś kolejne, równie piękne historie.
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Muszę się z Tobą zgodzić, że tu to zakończenie idealnie pasuje. Choć wolałabym szczęśliwe. Życie jest jakie jest i nie zawsze wszystko musi się układać dobrze. Może jeszcze przyjdzie czas w którym to Amelia i Michał będą szczęśliwi.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  20. źle się skończyło!! aż się popłakałam. Kubiak cierpi, Amelia cierpi i wydaje mi się, że Bartman też cierpi. Pomimo to piszesz świetnie. Przeczytałam każde opowiadanie, ale to spodobało mi się najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  21. Mimo tego, że nie są razem to i tak dziękuję Ci bardzo, że jej nie uśmierciłaś. Bardzo ciekawe zakończenie, dowód na to, że prawdziwa męska przyjaźń przetrwa wszystko :)

    OdpowiedzUsuń