26 grudnia 2012

HISTORIA DZIESIĄTA

HISTORIA DZIESIĄTA
„Dwanaście uczuć”
MUZYKA


         Szczęście. Jak niewiele było jej do niego potrzebne. Wystarczył jeden szeroki uśmiech, jedno krótkie spojrzenie tych obłędnie czekoladowych oczu, jeden ciepły gest.
         Miłość. Tak, kochała go. To jednak nie mogło się udać. Miał narzeczoną, siatkówkę i karierę. Widywała go codziennie, nieświadomie pielęgnując w sobie to niebezpieczne uczucie. Czy można zakochać się w uśmiechu? Czy można pokochać za styl bycia?
         Przyjaźń. Była dla niego bardzo ważna. Była jego odskocznią od szarej codzienności. Z każdą chwilą oddalał się od swojej narzeczonej, nawet tego nie zauważając. Nie wytrzymał. Po kolejnej awanturze wyszedł z domu i szukał azylu. Znalazł go w jej mieszkaniu. Nie krył przed nią swoich emocji. Płakał, tak zwyczajnie, po prostu płakał.
         Niepokój. Odczuwała go przez cały czas, gdy on był obok. Mieszkanie z nim było jednocześnie katorgą i spełnieniem marzeń. Miała go przy sobie, ale nie dla siebie. Byli obok, lecz nie razem.
***
- Sara! Mam dla ciebie niespodziankę! – krzyknął, gdy wszedł do mieszkania.
- Jaką? – zapytała bez większego zainteresowania, zajęta oglądaniem jakiegoś mało ambitnego serialu w telewizji.
- Idziesz dzisiaj na mecz – oznajmił z radością.
- Chyba sobie żartujesz! – wrzasnęła oburzona.
- Nie wiem, dlaczego tak reagujesz. Przecież kiedyś byłaś prawie na każdym meczu.
- To było kiedyś – prychnęła.
- I co się od tamtej pory zmieniło? – zapytał naiwnie.
- Ty się zmieniłeś, ja się zmieniłam, nasze relacje się zmieniły – odpowiedziała i udała się do swojego pokoju, zamykając go na klucz.
***
         Zaskoczenie. Wydawało mu się, że właśnie to odczuwał. Ale prawda była zupełnie inna. Od dawna czuł, że Sara się zmieniła, zachowuje się dziwnie i inaczej go traktuje. Nie mógł być zaskoczony, ale swoją bezradność właśnie tak tłumaczył. Nie zmuszał jej do pójścia na mecz, potrzebowała czasu na przemyślenia, on też.
         Zażenowanie. W kategoriach kompletnego nietaktu traktowała swój wybryk. Niepotrzebnie robiła sceny, Grzesiek mógł poczuć się nieco zmieszany. Gdy usłyszała, jak wyszedł z mieszkania, zebrała się w sobie i po godzinie była na hali. Usiadła gdzieś z tyłu i w skupieniu obserwowała mecz. Był wyraźnie podirytowany, ale to działało na jego korzyść. Zagrał koncertowo, co zostało nagrodzone statuetką MVP. Chciała mu pogratulować, ale ktoś ją uprzedził. To była właśnie ona.
         Lęk. To nie działo się naprawdę, to była fatamorgana, halucynacja, przywidzenie. Jak zwał, tak zwał, to nie było prawdziwe. A jednak. Równie prawdziwy był jej lęk. Lęk przed utratą tego, co najcenniejsze. Nie chciała tracić przyjaciela, lecz ta wizja ją prześladowała. Była jak sen, który nawiedza nas każdej nocy.
***
         Do mieszkania wrócił późnym wieczorem, myślał, że dziewczyna już śpi. Ona jednak siedziała na kanapie w salonie z lampką wina w ręku i przeglądała album ze zdjęciami, ich zdjęciami. Z wakacji nad morzem, z meczów Jadaru, z imprez u Ignaczaka czy Akhrema. Usiadł obok niej i zaczął się przyglądać fotografiom. Na każdej z nich widział roześmianych, pełnych energii i pasji ludzi, którzy znaczą dla siebie bardzo wiele. Jedno zdjęcie szczególnie przykuło jego uwagę. Uwieczniono na nim nie tylko Grześka i Sarę, ale również w jakiś nieokreślony sposób relację, która ich łączyła. Jej wzrok również zatrzymał się na tym zdjęciu.
- Wracasz do niej – bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł? – zapytał zdziwiony.
- Jak się pytam, to odpowiadaj – prychnęła gniewnie.
- Nigdzie się stąd nie ruszam – powiedział dobitnie. Zabrał jej z ręki kieliszek, a potem mocno ją do siebie przytulił.
***
         Bezpieczeństwo. Tylko przy nim czuła się całkowicie bezpieczna, tylko on dawał gwarancję całkowitego spokoju. Każda chwila w jego objęciach pozwalała na zapomnienie o trudach dnia codziennego, problemach i ciągłej walce.
         Bezradność. Nie mógł odnaleźć się we własnych uczuciach. Nie wiedział już, co jest przyjaźnią, a co miłością, gdzie leży ta cienka granica. Kiedy pragnie się tylko bliskości duchowej, a kiedy i cielesnej.
         Zagubienie. Nadszedł czas zmierzenia się z własnymi słabościami, musiała choć na chwilę zapomnieć o swoich uczuciach i spróbować je ignorować. Na ślubie znajomych mogła spokojnie odreagować. Nie żałowała alkoholu, miała wrażenie, że on rozwiązuje wszystkie jej problemy.
         Zazdrość. Poszedł tam, choć nikt go nie zapraszał. Gdy zobaczył, jak Sara doskonale bawi się w towarzystwie jakiegoś blondyna, poczuł lekkie zmieszanie. Dlaczego nie poszła z nim? Przecież niejednokrotnie robili sobie takie przysługi, ale ona tym razem tego nie chciała. Jego serce zachowało się wyjątkowo dziwnie, gdy wargi chłopaka połączyły się z wargami Sary w namiętnym pocałunku. Wtedy już wiedział.
***
- Czuję się, jakby mi ktoś młotkiem w głowę przywalił – oznajmiła Sara, siadając przy kuchennym stole.
- No, nieźle wczoraj zabalowałaś – odpowiedział obojętnie Grzesiek, nie patrząc nawet na przyjaciółkę.
- Szczególnie, że nic nie pamiętam. Dawno tak nie miałam – zaśmiała się pod nosem.
- Tego blondyna, z którym się tak migdaliłaś, też nie pamiętasz? – prychnął ozięble.
- Jaki znowu blondyn? I skąd ty o tym wiesz? – zapytała, dosyć trzeźwo myśląc jak na taki stan psychofizyczny.
- Ja… Ten… No… - jąkał się środkowy.
- Pojechałeś tam za mną! – uśmiechnęła się triumfalnie. – A jednak jesteś zazdrosny – zaklaskała w dłonie i wstała z krzesła, by podejść do Grześka.
- Nie jestem zazdrosny! – wstał i spojrzał jej głęboko w oczy. Był wyższy o przynajmniej dwadzieścia centymetrów, była przy nim taka mała i bezbronna.
- Nie, w ogóle – droczyła się dalej.
- Nie! – upierał się.
- Udowodnij! – zażądała.
         Takiego dowodu się nie spodziewała. Po paru sekundach poczuła delikatny pocałunek na swoich wargach. Całował ją długo i zachłannie, a ona nie pozostawała mu dłużna.
- Nie muszę być zazdrosny, bo kochasz tylko mnie – odparł beztrosko, gdy się od siebie oderwali, a ona otworzyła usta ze zdumienia. Zamknął je pocałunkiem. – Kocham cię – powiedział po chwili i mocno ją przytulił.
- Ja ciebie też, Grzesiu. Od dawna.
***
         Spełnienie. Czuli je oboje w swojej obecności. Dużo czasu stracili na odkrywaniu swoich uczuć, dwunastu uczuć, które doprowadziły ich na szczyt szczęścia i spełnienia, które ukazały im nowy, lepszy świat. Świat, w którym wszystko jest jasne, w którym życie staje się dużo prostsze, bo tuż obok jest ukochana osoba. Na tyle ukochana, że tak samo kocha się ją w złości, zazdrości, radości, namiętności i miłości. Tak bliska, że każda minuta rozłąki trwa jakby wieczność, każdy dzień bez niej jest dniem straconym. Wypowiadając słowa przysięgi, czuli niemożliwe do wyrażenia wzruszenie, a wokół unosiła się miłość. Ich miłość.

______________________

Grzegorz K. dla Panny A. Pisałam to nawet z myślą o Tobie. :) A za treść nie odpowiadam.:P
Dzień dobry. :) Tęskniliście? Dobra, wiem, że nie. Poza tym opuściłam raptem jeden piątek. To na górze powstało jakiś czas temu, kiedy doszłam do wniosku, że porządna była tu tylko historia okolicznościowa i próbowałam do niej nawiązać, guzik z tego wyszedł, wiem. Jest jeszcze stary jak świat i mało oryginalny Kubiak, więc może jakoś niedługo ponownie tu zawitam. Teraz próbuję przebrnąć przez tematykę, której do tej pory praktycznie nie poruszałam, a na dodatek maltretuję biednego Bąkiewicza. Ale może powstanie z tego pięcioodcinkowa, nieco wulgarna i idiotyczna historia. A na razie to chyba powinnam rozmawiać z pracą semestralną z polskiego, która nawet nie istnieje. Z dwojga złego chyba wolę stronę internetową na informatykę. Myślicie, że podsumowanie 2012 roku w siatkówce to dobry koncept na takie coś? :P Albo podsuńcie mi jakiś lepszy pomysł, bo ostatnio nic mi do głowy nie przychodzi. Na shortach wychodzą głupoty, a z oszukać-serce robię melodramat. Grrr. To nie tak miało wyglądać. Chyba potrzebuję przerwy i oddechu od pisania, bo mój mózg jest totalnie wypompowany. Dziękuję, dobranoc, wesołych ostatnich chwil świąt. :)
Pozdrawiam, Commi.

20 komentarzy:

  1. Ta historia jest piękna! Wybitnie mi tutaj Kosok pasuje, naprawdę. ;D A całe zakończenie, kiedy wyznaje jej swoje uczucia... No bajka po prostu! Takiego to ze świecą szukać!
    Ja tam tęskniłam, bardzo lubię Twoją twórczość. :D Mam nadzieję, że wkrótce znów tutaj zawitasz. No i maltretuj Bąkiewicza do woli, byle potem z tego cało wyszedł, bo musimy mieć swojego przedstawiciela w wyborach. ;D
    Podsumowanie roku 2012 to genialny pomysł! Dobrze, że ja informatyki nie mam w tym roku, bo zdecydowanie nie chciałoby mi się nad nią siedzieć. :)
    Będę grzecznie czekała na kolejną historię oraz rozdział na oszukać-serce.
    Weny, żebyś dalej tworzyła takie cuda ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, Kosinka tutaj pasuje jak ulał. Bardzo dobra historia. Życzę owocnych rozmów z pracami szkolnymi ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. jej jak się fajnie skończyło ^^ idealne historia na koniec roku :) buziaki i oby ten rok 2013 dawał Ci jeszcze większą wyobraźnię ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi się podoba! :) Tym bardziej, że zakończenie jest szczęśliwe,czyli takie,jakie lubię najbardziej :) Widać, że oboje od dawna skrywali swoje uczucia, dobrze, że odważyli się je wyznać :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo, ale to bardzo dziękuje za Kosinę, zrobiłaś mi taki malutki poświąteczny prezent :D Ale ty tak dużo nie myśl o mnie, ale fajnie, gdy ktoś myśli o tobie, mimo że już zakończyłaś blogową karierę :) Myślałam, że Grzesiu z Sarą już się nie dogadają, że już tak zawsze będą się mijać, a jak przeczytałam ten fragment o ślubie, to pomyślałam, że już po ptakach, ale całe szczęście tak się nie stało. Trochę czasu minęło za nim Grzesiu przejrzał na oczy i zrozumiała kogo naprawdę kocha, ale lepiej późno niż wcale :) Teraz pozostaje wierzyć, że już zawsze będą szczęśliwi, a za jakiś czas pojawi się mała Kosinka :D
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. oh, milutko! i lubie naszego Kosinę. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. To powyżej co napisałaś jest po prostu GENIALNE ;) Wzruszyłam się czytając i czekam z niecierpliwością na... mało oryginalnego Kubiaka ;)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz Commi za co cię uwielbiam? Za to ze każdą historię potrafisz napisać w innym stylu i innym stylem literackim, że nie masz żadnej granicy, wychodzi ci to genialnie, moze czasami nie wierzysz w swoje umiejętności, ale my czytelniczki wierzymy w ciebie. Moze temat tego one parta, banalny i oklepany bo przyjaźń i niespełniona miłość, ale wiesz co ci powiem ja to lubię najbardziej bo mi to przypomina moją własną historię. Czasami człowiek potrzebuje bodźca by zrozumieć kto w jego życiu jest najważniejszy, dla Grześka było to wesele i pocałunek Sary z jakimś blondynem, wtedy uświadomiło sobie ze tak naprawdę ją kocha, cieszę się że jej to powiedział, że ona nie uciekła od tego uczucia i dzięki temu mogą być teraz szczęśliwy razem.

    OdpowiedzUsuń
  9. no i nic się nie zmieniło. piszesz fenomenalnie! czytając Twoje historie, czuję się jakbym czytała książkę jakiejś niesamowicie popularnej i cenionej na świecie pisarki. i choć mam skłonności do żartów, w tym momencie mówię poważnie. to po prostu jest takie głębokie.. opisujesz to tak realistycznie, jakbyś w nich siedziała, jakbyś była ich sercem pełnym wątpliwości, ich rozumem, który często kłóci się z serduchem.. powiesz:
    " przecież tak powinno się pisać, to ma na tym polegać" a wiesz co ja na to? że może i o to w tym chodzi, o taką właśnie perspektywę, ale Ty piszesz to tak niesamowicie dobrze, że stworzyłaś swój własny i niepowtarzalny styl pisania. I ZA TO CIEBIE I TWOJE OPOWIADANIA UWIELBIAM *__* no i generalnie, to.. no ja wymiękam generalnie. pozdrawiam, Agata, lucky loser, czy jak to tam szło. XD

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękna historia, uwielbiam sposób w jaki piszesz;) Grzesiek idealnie nadawał się do tej pięknej historii, wiesz,że zakręciła mi się nawet łezka w oku?:)

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam wszystkie historie i nie mogę wyjść z podziwu. Zazdroszczę, po prostu zazdroszczę takiego stylu i na dodatek ciągłego zmieniania narracji, co jeszcze bardziej dodaje smaczku. Chyba nie muszę mówić, że historia z Pawłem nie tyle mnie dobiła, co zmusiła do porządnych refleksji? Już nie ujmując, że i tak poryczałam się jak dzieciak.
    A Grzesiu? Grzesiu jest siatkarzem, który idealnie komponuje się do dziesiątki. :) Zupełnie normalny, wrażliwy, nawet nieco płaczliwy. Wiesz, ja nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. Bo wiem, że albo ona nie przetrwa zbyt długo, albo przemieni się w coś zupełnie innego. W miłość. Najłatwiej tę przemianę rozpoznać właśnie po zazdrości. Zazdrości, która charakteryzuje Sarę i Grześka. :)
    Koniecznie pisz więcej takich krótkich historii! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak to dobrze, że Grzesiu przejrzał na oczy kogo naprawdę kocha ;) Nie unieszczęśliwił się tylko uszczęśliwił siebie i Sarę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Brawo za Grzegorza :D Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń damsko-męska, zawsze któraś ze stron się zakocha... A ja się cieszę, że Grześ zrozumiał przy kim jest jego miejsce :) Często potrzeba nam takiego bodźca, jakim dla Grześka niewątpliwie był blondyn, aby nam otworzyć oczy :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię Grzegorza choć jest troszkę bezbarwny, a ja nie lubię takich ludzi. To jedyny wyjątek:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tam nie dostrzegam u Ciebie ani kryzysu, ani spadku jakości pisania.

    co do samej historii to dobrze, że w święta pojawiło się co tak optymistycznego, napawającego nadzieją na prawdziwą miłość. Jak dla mnie z tej historii wypływa wniosek, że do miłości trzeba dojrzeć, jak dojrzeli Grzesiek i Sara.

    Pozdrawiam i czekam na kolejne niepowtarzalne opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  16. No proszę, jest i długo wyczekiwany Grześ Ka. :)
    Cóż mogę powiedzieć: piękna historia! :) Powtórzę się, ale również nie wierzę w przyjaźń damsko - męską... Prędzej czy później przeradza się ona w prawdziwe, poważne uczucie, jakim jest miłość. :) Tak też było w przypadku Grześka i Sary. Pięknie!

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja muszę się nie zgodzić z tezą, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje! :D Istnieje i dobrze się ma :) a co do historii to pięknie, czasem po prostu ktoś miłość rodzącą się między dwojgiem ludzi traktuje jak przyjaźń. Ale jest to zwykły błąd oceny:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękne to to jest. Cudowne! Nie no będę się zachwycać, ale to chyba jest wina późnej pory :D Zazdrosny Kosok, a może jednak nie, idealnie wyszło, że ich miłość się ujawniła. Szczęśliwi są teraz oboje i tak ma zostać.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam tą historię! Piękna jest... Kosa jak najbardziej w tej roli się odnajduje.

    OdpowiedzUsuń