16 listopada 2012

HISTORIA SIÓDMA


HISTORIA SIÓDMA
„Powrót z dalekiej podróży"

„Najdroższa Adrianno!
         Próbowałem wszystkiego. Dzwoniłem, pisałem sms-y, przesiadywałem pod Twoim domem, szukałem Cię w pracy, ale to nic nie dawało. Chwytam się ostatniej deski ratunku. Może przeczytasz ten list, zanim zorientujesz się, kto jest jego autorem.
         Nie oczekuję od Ciebie nie wiadomo czego. Nie chcę już ingerować w Twoje życie. Pragnę tylko usłyszeć od Ciebie odpowiedź na jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego zostawiłaś mnie z dnia na dzień? Dlaczego odeszłaś bez słowa? Co zrobiłem nie tak? Gdzie popełniłem błąd? Czułaś się gorsza od siatkówki? Nigdy tak nie było! Odkąd tylko Cię poznałem, nadawałaś sens mojemu życiu. Wtedy wszystko stało się łatwiejsze.
         Dlaczego został mi po Tobie tylko pierścionek? Tak, pierścionek. Nie piszę tego, żeby się nad sobą użalać. Chcę Ci tylko uświadomić, jak bardzo byłaś dla mnie ważna. Chciałem spędzić z Tobą resztę życia, a ty uciekłaś. Nie wiem gdzie i nie wiem dlaczego...
         Ludzie mówią, że „miłość to wręczenie komuś broni wycelowanej we własne serce i nadzieja, że nigdy nie pociągnie za spust”. Nawet nie wiesz, jak ogromna była moja nadzieja, gdy dawałem Ci tę broń. Nie umiem jej z niczym porównać. A jednak ona nie wystarczyła. Pociągnęłaś za spust... A ja będę powoli umierał. Paradoks polega na tym, że nadal Cię kocham i nawet nie potrafię się oszukiwać.
         Ada, powiedz mi: dlaczego?!
Twój M.”

         Po raz kolejny czytam ten list i nie potrafię zapanować nad łzami cisnącymi się do moich oczu. Po kolei, jedna za drugą, cząsteczki słonej cieczy pojawiają się na moich policzkach. Wiedziałam, że odchodząc, niemiłosiernie go zranię. Wiedziałam, że będzie cierpiał. Sądziłam, że tak będzie nam łatwiej. To był jedyny sposób na to, żeby nie wciągać go w tę sytuację. Żeby nie wciągać go w moją chorobę.
- Aduś, słoneczko, znowu płaczesz? - do szpitalnej sali wchodzi moja mama.
- Nic innego mi nie zostało...
- Kochanie, wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Trzeba wierzyć, mieć nadzieję – po raz setny próbuje mnie przekonać do swojego zdania.
- On też miał nadzieję... I co? I przeze mnie ją stracił.
- Niepotrzebnie pokazałam ci ten list. Teraz będziesz się zadręczać, a to nie pomoże ci wyzdrowieć.
- Właśnie nie. Dobrze, że mi go pokazałaś. Nie mogę pozostać na to obojętna. Muszę do niego napisać. A ty mi w tym pomożesz! - rozkazuję.


„Kochany Michale!
         Wiem. Wiem, jak fałszywie brzmi to w moich ustach. Ale to prawda. Kocham Cię nad życie. I gdy w grę wchodzi właśnie ono, decyzje muszę podejmować samodzielnie. Chcę Ci oszczędzić cierpienia. Nie szukaj mnie, nie zadręczaj się. To moja wina. Z czasem przyzwyczaisz się do tej nowej sytuacji. Życzę Ci szczęścia i znalezienia prawdziwej miłości.
Oddana tylko Tobie, Adrianna.”
***
- I jak się dziś czujemy, pani Adrianno? - pyta mnie lekarz.
- Nijak. Czuję się okropnie, wszystko mnie boli. Kiedy w końcu umrę?! - krzyczę i zaczynam histerycznie płakać.
- Kochanie, nie mów tak. Musisz przeżyć – zaczyna mama.
- Panie doktorze, błagam. Niech pan coś zrobi. Ja dłużej nie wytrzymam! - wypowiadam te słowa i tracę kontakt z rzeczywistością.
***
- Dlaczego ona mi to zrobiła? Jaki miała w tym cel? - Łasko po raz kolejny zadaje swojemu koledze z drużyny to samo pytanie.
- To zupełnie do Ady niepodobne. Ona nie mogła tak postąpić. Musiało się coś stać – odpowiada Kubiak.
- To oczywiste. Ale co się stało?
- Nie wiem, Michał, nie umiem ci pomóc. Przeczytałeś ten list?
- Jaki list?
- Ten, który rano przyniósł listonosz.
- Nie. A po co?
- Może to od Ady...
- Wierzysz w to? - pyta obojętnie.
- Nie przekonasz się, dopóki nie sprawdzisz.
         Atakujący bierze w ręce kopertę i wyciąga z niej list. W miarę zapoznawania się z jego treścią jest coraz bardziej wściekły. Złość i rozpacz rozdzierają jego serce, nie umie zapanować nad swoimi emocjami.
***
         Otwieram oczy, słońce delikatnie prześwituje przez jasne zasłony. Nas sobą widzę czyjąś zatroskaną twarz. Czy ja jestem w niebie? Czy to koniec mojego cierpienia?
- Aduś, kochanie! Wróciłaś do nas – słyszę radosny głos matki, który miesza się z jej łzami.
- Jak to możliwe? Miałam umrzeć – prycham ze złością.
- Pani Adrianno, to nie jest najlepszy moment na takie stwierdzenia. Znalazł się dawca, ma pani szansę na normalne życie – mówi lekarz.
- Ale jak to? - pytam z niedowierzaniem.
- Jak już mówiłem, znalazł się dawca. W ciągu dwóch tygodni postaramy się przeprowadzić operację, ale nie mamy gwarancji, że dziecko to przeżyje...
- Jakie dziecko?! - nie ukrywam swojego oburzenia. O czym ten człowiek mówi?
- Nic pani nie wie? Jest pani w drugim miesiącu ciąży, ale raczej niemożliwe jest, że płód przetrwa. Sama pani rozumie... W tym przypadku chyba najistotniejsze jest pani życie.
- Muszę to przemyśleć, proszę wyjść – zwracam się do lekarza i swój wzrok przenoszę na matkę. - Wiedziałaś? - bardziej stwierdzam, niż pytam. - Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Dlaczego to przede mną ukrywałaś? Nie poddałabym się, gdybym wiedziała! - milczy.
         To wystarczy mi za cały komentarz. Ona też się w tym pogubiła. Ale przecież gdybym wiedziała, że noszę pod sercem jego dziecko... W życiu nie poddałabym się, nie uciekła i nie pragnęła umrzeć!
***
            Udało się. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa, no może raz... Wtedy z Michałem. Rok wyjęty z życia, aby to życie uratować. Uratowano nie tylko moje życie. Nasze dziecko przeżyło, jest tak samo silne jak jego ojciec. W końcu zebrałam w sobie odwagę i przyjechałam do Jastrzębia.
- Ada?! Co ty tu robisz? - drzwi otwiera mi Kubiak.
- Ja... - ciężko wzdycham i próbuję się nie rozpłakać. Rzucam się w ramiona Kubiaka i zaczynam się śmiać. Bałam się, że mnie wygoni, ale jego kultura osobista zwyciężyła. Uśmiechnął się słodko i zaprosił mnie do środka.
- No, moja droga. Zniknęłaś kilkanaście miesięcy temu. Powiesz mi wreszcie, co cię do tego zmusiło? - pyta, udając obojętność.
- Na wszystko przyjdzie czas. Powiedz mi lepiej, gdzie jest Michał...
- Łasko? Zaraz po zakończeniu sezonu ligowego zwiał do Włoch i nie sądzę, żeby miał zamiar tu wracać - patrzy na mnie wymownie.
- Tak, wiem, to moja wina. Ale miałam powód! Czyli teraz znajdę go tylko w słonecznej Italii?
- Niekoniecznie. W przyszłym tygodniu zaczynamy sezon reprezentacyjny, a w Lidze Światowej gramy z Włochami. Zawsze możesz przyjść na mecz, ale najpierw opowiesz mi, co się z tobą działo.
***
            Michał ciężko i z niedowierzaniem, ale zniósł moją opowieść. On był dla mnie wyrozumiały, po Łasko się tego nie spodziewam. Zasłużyłam sobie na najgorsze traktowanie z jego strony. Siedzę koło Moniki i z nerwów obgryzam paznokcie. Hala powoli się zapełnia. Na boisko wychodzą obie drużyny, hymny, prezentacja zawodników. Wychodzi w pierwszej szóstce. Jest jakiś inny, przygaszony, nie ma w nim tej dawnej energii. Polska wygrywa bez większych problemów. Schodzę z trybun i podchodzę do siatkarzy.
- Ada! Ty żyjesz?! - krzyczy zdziwiony Bartman, a moja mina wyraża więcej niż tysiąc słów.
- Bartman, ty idioto! - wkurza się Kubiak.
- Michał, przestań – uśmiecham się słodko. - Przecież Zibi nic nie wie. Jak widać, żyję i niezmiernie się z tego cieszę.
- Koniec tych pogaduszek, ty masz do załatwienia pewną sprawę – wtrąca się Monika, a mnie ogarnia nagły strach. Boję się tej konfrontacji. Nawet nie wiem, co mam mu powiedzieć.
         Pech chciał, że zauważył mnie Travica. Ja go nie trawiłam, ale on jakoś wyjątkowo mnie lubił. Zaczął mnie wołać i konspiracyjnie patrzeć na Michała. Podeszłam do niego i się przywitałam. Łasko natychmiast przerwał rozciąganie i zaczął zmierzać do wyjścia z hali.
- Michał, błagam, daj mi pięć minut. Muszę ci coś wyjaśnić – krzyczę rozpaczliwie, a on się odwraca. Widzę w jego oczach ból i cierpienie, które mu zadałam.
- Pięć minut – syczy, gdy do niego podchodzę.
- Muszę ci coś pokazać – wyjmuję zdjęcie naszego synka i daję mu do ręki.
- Co to jest? - pyta z wyrzutem.
- To jest nasz syn – odpowiadam ze łzami w oczach. - Gdy odchodziłam, nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Chcesz wiedzieć, dlaczego cię zostawiłam? To proste, próbowałam oszczędzić nam obojgu cierpienia. Byłam śmiertelnie chora, lekarze wróżyli mi dwa miesiące życia. Moje serce powoli przestawało pracować. W pewnym sensie byłam już na tamtym świecie... Nie chciałam cię tym obarczać. Zapadłam w śpiączkę, a gdy się obudziłam... Okazało się, że znaleźli dawcę, a na dodatek jestem w ciąży. Przez rok walczyłam o powrót do normalności. Jesteś w stanie wyobrazić sobie, co przeżywała moja rodzina? Co przeżywałam ja? Tego właśnie chciałam ci oszczędzić. Wiem, postąpiłam okropnie i nie zasługuję na przebaczenie, ale chcę, żebyś wiedział, że zawsze będę cię kochać...
         Zapłakana ruszam w stronę drzwi, po drodze jeszcze Kubiak próbuje mnie złapać, ale się mu wyrywam. Wsiadam do samochodu i ruszam do Jastrzębia, gdzie czekają na mnie rodzice i synek. Swoje zrobiłam.
***
- Mamo! Mamo! Kiedy tata wróci? - pyta mnie dwuletni chłopczyk.
- Synku, już niedługo. Ale ja mam dla ciebie niespodziankę – uśmiecham się niewinnie. - Jedziemy do Katowic! - oznajmiam wesoło.
- A po co?
- Jak to po co? Przecież tatuś gra mecz przeciwko wujkowi Michałowi.
- I komu ja mam kibicować? - Filip bezradnie łapie się za głowę. - Może będzie remis? - pyta niewinnie.
- Chyba nie w meczu o mistrzostwo świata – uśmiecham się i każę mu się ubrać.
***
         Po całej hali roznosi się gromkie: „Dziękujemy!” Polska mistrzem świata 2014! Po emocjonującym i zaciętym meczu, pokonujemy Włochów. Mój mąż cieszy się z tego drugiego miejsca, a ja jestem rozdarta.
- Już nie będziesz musiała się zastanawiać, komu kibicować. Kończę z reprezentacją. Teraz dla mnie jesteście tylko wy – mówi, a potem czule mnie całuje.
- Ale jak to? - pytam z niedowierzaniem.
- Normalnie – uśmiecha się słodko.
***
- Ada, zaczekaj! - zanim ruszyłam wtedy do Jastrzębia, usłyszałam jego wołanie. Wyszłam z samochodu i wtuliłam się w jego tors. A on pocałował mnie w czubek głowy. - Nienawidzę cię za to, że wtedy uciekłaś. Ale kocham cię za to, że przetrwałaś i wróciłaś.

_________________________

Łasko dramatyczny, ale z happy endem. Mam nadzieję, że choć trochę się Wam podoba. Dzisiaj jakoś nie mam Wam nic mądrego do przekazania. Wybaczcie, ale po prostu wszystko jest nie tak. Wena zwiała, zmęczenie bierze nade mną górę, psychicznie jestem wykończona. Od dawna nie napisałam nic porządnego. Nie wiem, co będzie, gdy zapasy się skończą. Chyba przyjdzie czas na przerwę.
I jeszcze ta Liga Mistrzów. No cóż. Włosi mimo wszystko się trzymają, a nasze drużyny mają swoje problemy. Ale ze Skry jestem dumna, choć szkoda, że Bartek nie zagrał. Brakuje mi tej jego wyprostowanej ręki i skupienia przy zagrywce.;D
Dziękuję Wam, że jesteście. Dzięki Wam wiem, że warto. Choć wszyscy wokół mówią, że to nie ma sensu.
Pozdrawiam, Commi.

22 komentarze:

  1. Faktycznie,jest dramatycznie,ale również ze szczęśliwym zakończeniem :) Z perspektywy czasu widać, że podjęła dobrą decyzję,dobrze jednak, że Łasko jej przebaczył :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię happy endy, wbrew temu, co czasami mówię/myślę. Już się bałam, że Łasko jej nie wybaczy, że nie będzie potrafił pogodzić się z tym, że wybrała samotność zamiast jego obecności. Pewnie myślał, że dałby sobie z tym radę, pomógłby jej to przetrwać. Ja nie jestem tego taka pewna. Wydaje mi się, że widok bliskiej osoby, która tak bardzo cierpi, a my nie możemy nic zrobić, jest piekielnie bolesny. Wszystko wydaje się łatwe i oczywiste w teorii, a gdy takie sytuacje dotykają nas w życiu, zmieniamy poglądy. Miłość Michała do Ady to jedno, ale to, jakby wpłynęła na niego sytuacja, to drugie, więc może dobrze, że dziewczyna tak postąpiła? Nie wiadomo, co by było, więc nie ma co gdybać. Na dodatek, Adzie też nie byłoby łatwo widzieć te męki Michała, jak się zadręcza, bo nie może nic zrobić, a przecież sama musiała udźwignąć swój dramat, uporać się z tym. Dzięki Bogu, znalazł się dawca i udało się ją uratować. Ją i Filipa, i teraz są szczęśliwą rodziną :) Myślę też, że słowa Michała wypowiedziane na końcu były naprawdę piękne :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za Michała, od jakiegoś czasu mam do niego słabość :) Dramatycznie było, ale tak jak sama napisałaś skończyło się dobrze i to na całego. Sama nie wiem jakbym się zachowała na miejscu Michała po usłyszeniu takich wiadomości, on się ogarną dość szybko, a to tylko potwierdza jedno prawdziwa miłość wiele wybacza i nigdy się nie kończy.
    Co do weny i ogólnego życia, mam podobnie jak ty i jestem tym przerażona. Też gdyby nie zapasy nie dała bym rady, czekam na lepszy czas, ale on jakos od 2 miesięcy nie nadchodzi

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, czyta się szybko, lekko i ... przyjemnie mimo tak dramatycznych wydarzeń. Podoba mi się ten list jako wprowadzenie - świetny pomysł. Oczywiście, szczęśliwe zakończenie jest czymś czego każdy czytający sobie życzy, więc "oczekiwania" spełnione. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo, ale to bardzo dramatyczna, a zarazem wzruszająca historia! :) I dobrze, że zakończyła się happy endem. ;)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Łasko mnie ani ziębi ani grzeje, ale zdecydowanie fajnie czytało mi się tą miniaturkę. Głównie dlatego, że nawet po tragicznej całości, nastąpił happy end, który daje nadzieję. Nadzieję na to, że nawet po gorszych chwilach przyjdą lepsze dni.
    Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu przywitam się z Wlazłym, bo strasznie lubię opowiadania o nim *.*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie zawsze może być tak dramatycznie byle opowiadania kończyły się właśnie happy endami ;) Niestety czasem tak jest, że żebyśmy to właśnie my mogli żyć, ktoś musi umrzeć... Cieszę się, że Michał sobie wszystko przemyślał i wybaczył Adzie, bo teraz mogą cieszyć się rodzinnym szczęściem :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. ooo ja... ^^ super historia:D no w sumie to Ada chciała oszczędzić Michała ale tym samym zadała mu ból...

    OdpowiedzUsuń
  9. Takiego happy-endu to ja nie przewidywałam, myślałam raczej, że skończy się źle i smutno, a tu proszę, zaskoczenie. Bardzo dobra historia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz co mi się podoba w Twoich historiach? ;D Że nie zawsze kończą się dobrze. Ale najbardziej podoba mi się to, że nie ma historii, która swoją treścią nie doprowadziłaby mnie do łez... :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zanim przejdę do samego opowiadania... Lol, kto ci mówi, że nie warto pisać?! Nie słuchaj tych osób! -.-
    A co do samej historii. Super, że tym razem wszystko skończyło się dobrze. Nie wiem czy decyzja Ady o opuszczeniu Michała była słuszna. Wiem na pewno, ze była trudna. Zaskoczyło mnie to, że udało się uratować dziecko, ale oczywiście nie mam zamiaru narzekać :P I trudno osądzać czy Ada postąpiła dobrze czy źle nie pozwalając uczestniczyć Michałowi w swojej chorobie. Wszystko skończyło się dobrze, więc teraz to już i tak nie ma znaczenia.
    Jeśli masz ochotę, zapraszam do siebie na pierwszy rozdział :) http://byc-obojetna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejna świetne opowiadanie :). Wszystko, co piszesz jest bardzo realistyczne. Rozumiem, że chciała mu oszczędzić bólu, ale i tak uważam, że Ada zachowała się jak egoistka. Powinna się cieszyć, że Michał jej wybaczył.
    Przy okazji zapraszam na kolejny, 3 rozdział :)

    [ i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne, że nareszcie mamy dobre i szczęśliwe zakończenie, bo za dużo tych dramatów było u Ciebie moja droga.
    Często zastawiałam się co by było gdybym ja była w takiej sytuacji jakbym postąpiła i się zachowała. Bo łatwo jest nam powiedzieć, że ona powinna mu powiedzieć o chorobie, ale tak naprawdę , to nie jest takie proste, bo być może my postąpiliśmy tak samo. Gdy dowiadujemy się o chorobie bardzo czesto chcemy uchronić naszych bliskich przed cierpieniem i wtedy odejście bez słowa wydaje nam się odpowiednim wyjście, tylko, że wtedy bardzo często się mylimy.
    Bardzo się cieszę, że Ada pokonała chorobę, urodziła zdrowe dziecko i mogła wraz z Michałem stworzyć szczęśliwą rodzinę:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Generalnie na początku nie liczyłam na happy end, ale zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie, bo szczęśliwe zakończenia wprawiają człowieka w dobry humor. Szczęśliwe zakończenie dało nową nadzieję, a szczerze myślałam, że Ada nie przeżyje, ale pozostanie to maleństwo, nowe życie - ich wspólne dziecko :). Jednakże cieszę się z tego obrotu sprawy, już czekam na kolejną miniaturkę :).

    OdpowiedzUsuń
  15. Na początku myślałam, że happy endu tu nie będzie, ale jak dobrze, że się jednak myliłam ;) Z jednej strony ok chciała mu oszczędzić cierpienia, ale z drugiej strony zadała mu jak i sobie potężny ból rozstania. Kiedy się dowiedziała, że nosi pod sercem dziecko jakby dostała wiarę w swoje wyzdrowienie. I to zakończenie plus Polacy Mistrzami Świata mi się bardzo podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak się kogoś kocha i mu ufa to się niczego przed nim nie ukrywa!!!, a już na pewno dziecka przez tyle miesięcy!
    Podziwiam Michała, że jej to wybaczył. Jej choroba niczego nie tłumaczy! Ot co!

    OdpowiedzUsuń
  17. Kurcze ja znowu nie wiem co napisać!!! Tak... inaczej? Pięknie!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ojej... jak zaczęłam czytać tę historię to pomyślałam, że tu chodzi o Michała Winiarskiego albo Michała Kubiaka, ale nie spodziewałam się, że bohaterem będzie Łasko. Pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Historia rozpoczęła się dramatycznie, by w środku stać się bardzo dramatyczną, a zakończyć się happy endem. To mi się najbardziej podoba. Cieszę się, że Michał i Ada zeszli się ze sobą, że Michał jej wybaczył tamto co zrobiła. Musiało go to wiele kosztować, ale czego się nie robi dla miłości? Dla niej jesteśmy w stanie zawrzeć nawet pakt z samym diabłem.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Podczas czytania miałam wrażenie, że zainspirowała Cię historia Agaty. Ada tak samo musiała zmierzyć się z chorobą, ale najważniejsze, że wygrała. Jeszcze piękniejszy od zwycięstwa był dla mnie moment, kiedy Michał powiedział jej o zakończeniu kariery reprezentanta i zdecydował się poświęcić czas dla rodziny. Naprawdę bardzo ciekawe opowiadanie, jedyne w swoim rodzaju.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak to nie ma sensu? Commi, ty piszesz bardzo dobrze!

    Za Michałem Łasko nie przepadam za bardzo, ale ta historia z nim w roli głównej trochę mnie przekonała mnie trochę do niego.
    Dobrze, że Ada wygrała walkę o życie. Teraz ma Michała i ukochanego synka:)

    Poinformujesz o następnym? Będę wdzięczna:)

    W wolnym czasie zapraszam Cię na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com i greens-art-handmade.blogspot.com, gdzie pojawiły się nowe rozdziały.
    Pozdrawiam:)
    /

    OdpowiedzUsuń
  21. No tak... Ada nie chciała Go ranić,a tym samym zadała mu jeszcze większy ból. Dobrze, że wszystko skończyło się happy endem, bo dramatycznego opowiadania z Michałem to bym raczej nie chciała.

    OdpowiedzUsuń
  22. Historia pisana w 2012 roku, mam nadzieję, że sprawdzą się Twoje umiejętności przewidywania przyszłości i Polska zostanie e tym roku Mistrzem Świata :) Piszesz bardzo dobre opowiadania. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń